wtorek, 30 czerwca 2009

zew natury, czyli o powrocie do korzeni, do instynktów pierwotnych


nieprawdopodobnie mocne są takie doświadczenia. właściwie już zapomniałem jakie to uczucie, kiedy mężczyzna wraca z polowania... :) zwykle do domu mężczyzna dziś przynosi kasę jako ekwiwalent efektów polowania. jakie to żałosne... zero przygody, zero ryzyka, zero adrenaliny... ale dzikie serce tęskni za przygodą... i dziś właśnie takiego cudownego uczucia doświadczyłem. rano wypłynęliśmy na morze. małe poszukiwania i rzucamy przynętę do wody, a za chwilę zarzucamy haczyki... głębokość 70 metrów, powolne oczekiwanie... i nagle dawka adrenaliny... biorą... Krispin pierwszy się cieszył zdobyczą - wyciągnął dorsza o długości 80 cm i wadze prawie 3 kg, nieźle... ja musiałem na swój moment poczekać chwilę dłużej... ale radość była duża kiedy i ja poczułem opór i powoli na pokład wyciągnąłem rybkę o wdzięcznej nazwie isa. troszkę mniejszą co prawda niż dorsz Krispina ale... zawsze to sukces. no i radość powrotu do domu, kiedy przynosisz coś, co można zjeść a sam masz dużą dawkę adrenaliny i super zabawę... małe męskie szczęście ;) myślę, że podobnie musieli się czuć moi przodkowie wracając do domów ze zdobyczą, która mogła nakarmić rodzinę przez jakiś czas... i tak oto moje pierwotne instynkty zostały nasycone...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz