środa, 25 listopada 2009

E=mc2 czyli kłopoty ze samoświadomością...


Stosunkowo trudno jest podać definicję samoświadomości... Wikipedia podje, że samoświadomość to zdawanie sobie sprawy z doświadczanych aktualnie doznań, emocji, potrzeb, myśli, swoich możliwości, ale też ograniczeń, autokoncentracja uwagi.
pozornie proste... ale tylko pozornie...
może wpierw trzeba by się spytać, po co nam samoświadomość? odpowiedź wydaje się być oczywista - samoświadomość potrzebna jest człowiekowi do przewidywania skutków własnych działań. jak można zrobić dobry rachunek sumienia, jeśli nie dokona się aktu autorefleksji... można więc rzec, że samoświadomość to taki wewnętrzny model samego siebie oddziałującego z wewnętrznym modelem otoczenia. sporo tu immanencji...
jednakże, aby mówić o samoświadomości trzeba wpierw niejako poobserwować siebie z zewnątrz... i tu mamy kłopot... jak to możliwe, by "wyjść z siebie" i poobserwować się z boku? dla jakiejś części ludzi jest to zjawisko niejako po za ich możliwościami... łatwo widzieć drzazgę w oku brata niż własny problem z percepcją świata, z pokrzywioną hierarchią wartości, ze swoimi nieuporządkowanymi emocjami czy sztucznie wykreowanymi potrzebami... generalnie z belką we własnym oku... no a prawdziwa tragedia rozgrywa się wówczas, kiedy z taka belka próbuje się manipulować w cudzym oku...
ten, kto kiedykolwiek zastanawiał się jak wyprowadzić wzór E=mc2 wie już, że sprawa nie jest jednak taka prosta ;) wydaje się, że do tego potrzebna jest znajomość Szczególnej Teorii Względności albo nawet, Boże uchowaj, jej zrozumienie... a tak naprawdę wszystko sprowadza się do drzazgi i belki... no i oczywiście do wyciągania wniosków z tego, co się zaobserwowało u siebie...
samoświadomość oznacza, że zawsze muszę zaczynać od siebie.

wtorek, 24 listopada 2009

człowiek renesansu

Innym, znanym w kręgach, dziełem jest szkic rąk ludzkich złożonych w geście modlitwy. autorem tego dzieła jest Albrecht Dürer, utalentowany wszechstronnie niemiecki artysta, pochodzący z Norymbergi.


Study of Praying Hands 1508
Brush and ink heightened with white
on blue tinted paper 29 x 20 cm
Graphische Sammlung Albertina, Vienna

Albrecht Dürer urodził sie w roku 1471. dwadzieścia jeden lat później Don Cristóbal odkrył Amerykę kończąc w ten sposób Średniowiecze a zaczynając nową epokę, Renesans... w ten przełom wieków fantastycznie wkomponował się Albrecht. wiele podróżował, co z pewnością znalazło wyraz w jego twórczości. swoje rodzinne miasto opuścił w roku 1490 udając się w czteroletnią podróż, w czasie której odwiedził Kolonię, Holandię (czyżby potrzebował jakiegoś natchnienia... ;) kto to wie, jak to z tymi artystami bywa). dwukrotnie odwiedził Italię, zatrzymując się w Wenecji (jakoś mnie to zupełnie nie dziwi...), Bolonii, Florencji i oczywiście w Rzymie. sława zawsze go wyprzedzała. pobyt w Italii stał się dla Albrechta doskonałą okazją do wymiany doświadczeń z włoskimi artystami, prekursorami Renesansu, ubogacając jego warsztat artystyczny i wrażliwość. po swoich europejskich wędrówkach powrócił do Norymbergi, gdzie dokończył żywota, otoczony szacunkiem i poważaniem ówczesnych elit. pozostawiał po sobie wspaniałą spuściznę drzeworytów, miedziorytów, obrazów oraz szkiców. artysta umarł w roku 1528. jedenaście lat wcześniej rozpoczęła się w Europie Reformacja... na nagrobku Dürera znaleźć można następującą myśl: "cokolwiek było śmiertelne w Albrechtcie Dürer, znajduje się poniżej pod tym kopcem".
jeden z licznych autoportretów, które pozostawił po sobie Albrecht znajdujący się aktualnie w Louvre, w Paryżu, powstał w roku 1493. obraz ten, namalowany na welinie, zwany jest również "Portretem artysty trzymającego oset". jak łatwo policzyć, Dürer namalował go w wieku 22 lat . jest to pierwszy malowany portret artysty i zarazem pierwszy autoportret w sztuce europejskiej stworzony jako niezależne dzieło.




oset może oznaczać ślubowanie wierności narzeczonej, Agnes Frey, przez co przypuszcza się, że obraz miał być prezentem dla ukochanej, którą Dürer poślubił rok później. ciekawe natomiast, kim jest ten gość na pierwszym planie, który wszedł w kadr Tomkowi tamtego sierpniowego popołudnia...

wtorek, 10 listopada 2009

co porusza serce wojownika?


lubię te moje wieczory... samotne wieczory... za oknami ciemność, zimny wiatr uderza w szyby a mój pokój tonie w ciepłym blasku świecy. obok stygnie kubek z herbatą a z głośników sączą się kojące nuty których źródłem jest wspaniały instrument, całkiem już podeszły w latach. w rękach Andre Rieu instrument ów brzmi pięknie, romantycznie i ciepło. to oczywiście skrzypce, zbudowane rękami geniusza Antonio Stradivarius'a w roku 1667. rok ten był dla 23-letniego wówczas Antonio rokiem wyjątkowym. tego właśnie roku ten niezwykły artysta wstąpił w związek małżeński. można sobie tylko wyobrazić ile emocji zamknął Antonio w skrzypcach, które stworzył specjalnie dla pięknej wybranki swego serca. pary tej już nie ma na świecie ale dźwięk owego instrumentu rozbrzmiewa do dziś wypełniając moją czasoprzestrzeń swym urokiem, radością, pięknem, harmonią i poezją... płynie więc muzyka w rytm raz walca to znów tanga, lub poleczki czy marsza a ja odpływam wraz z nią... jest kilka takich miejsc, dokąd podąża w takich chwilach moja dusza, bo ciało nie opuszcza przecież ciepłego pokoju :) a miejsca są równie czarujące i urocze jak i muzyka Andre Rieu, pełne cudownych zapachów, kolorów różnorodnych i fantastycznych wspomnień...
taka ulotna Valhalla...
lubię dźwięki skrzypiec...
lubię tańczyć walca...

niedziela, 8 listopada 2009

jeszcze raz o Ockhamie

czy istnieją pojęcia ogólne, czy też istnieją wyłącznie konkretne, jednostkowe przedmioty. inaczej pisząc, czy coś takiego jak "góralskość" istnieje obiektywnie (stanowisko realistyczne), czy jedynie w głowach ludzi, którzy zauważyli, że wszyscy górale mają ze sobą coś wspólnego (stanowisko nominalistyczne – kategoria ogólna to jedynie „pusty dźwięk”).
takie postawienie problemu jest bardzo abstrakcyjne i powoduje, że nie widać praktycznych jego konsekwencji. tymczasem Ockham wywodził z niego radykalny woluntaryzm, czyli przekonanie, że istotą duszy jest wolna wola, niczym z zewnątrz nieograniczona – nawet dobrem. dobrem bowiem nie jest jakieś „dobro samo w sobie”, lecz to, co Bóg mocą swego nieskrępowanego niczym zarządzenia arbitralnie uznał za dobre, bez stosowania jakichkolwiek kryteriów. badanie natury ludzkiej czy prawa moralnego jest więc według Ockhama bezcelowe.
stanowisko przeciwne, czyli realizm, można symbolicznie oznaczyć postacią św. Tomasza z Akwinu. według Akwinaty jest dokładnie odwrotnie: wolność nie jest samowolą, a zdolnością człowieka do wyboru dobra i do czynienia tegoż dobra. każdy człowiek ma w sobie naturalną skłonność do dobra, przytłumioną przez grzech pierworodny, ale dzięki Bożej łasce może i powinien ją rozwijać, a tym samym wzrastać w wolności. wolność nie jest więc samowolą - paradoksalnie ogranicza ją także wolność, wolność w tym wypadku drugiego człowieka. w podejmowaniu ludzkich decyzji muszą współdziałać ze sobą wola i rozum. Tomaszowe podejście pozwala zatem szukać obiektywnej, uniwersalnej prawdy o ludzkiej naturze i na tej podstawie budować konstrukcje społeczne, prawne czy gospodarcze.

Kościół nie tworzy prawdy - Kościół ją rozpoznaje... Kościół wierzy, że Jezus jest prawdziwie Synem Bożym nie dlatego, że w dyskusjach teologicznych na ten temat zwyciężyli zwolennicy Jego boskości, ale dlatego że naprawdę „tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). eutanazja, aborcja, antykoncepcja, in vitro są złem moralnym nie dlatego, że ktoś tak sobie ustalił, że większością głosów tak zadecydowano ale dlatego, że naruszają one w sposób istotny godność osoby ludzkiej.

sobota, 7 listopada 2009

mówią...

Mówią, że zgasło światło – a widać coraz lepiej.
Mówią, że zabrakło głosu – a słychać wyraźnie.
Mówią, że odszedł – a JEST...




a po głosach ich wciąż drga powietrze...
odeszli po to, by żyć i będą żyć wiecznie...

piątek, 6 listopada 2009

Grek, który został Hiszpanem

El Greco (właściwie Doménikos Theotokópoulos) urodził się w roku 1541 w Fodele lub w Kandii na Krecie, do wieczności zaś odszedł 7 kwietnia 1614 w Toledo. Ten bardzo utalentowany malarz, rzeźbiarz i architekt hiszpański pochodzenia greckiego był jednym z najwybitniejszych przedstawicieli manieryzmu i baroku. W swoich dziełach umiejętnie łączył wpływy bizantyjskie ze średniowieczną sztuką zachodniej Europy. Jego twórczość określona została przez idee kontrreformacji i wizje hiszpańskich mistyków. Obrazy El Greca są pełne ekstazy, mają żywą kolorystykę i wyróżniają się ekspresją form.

"Zmartwychwstanie"
obraz powstał w latach 1596-1600,
aktualnie znajduje się w Muzeum Prado w Madrycie.


"Zmartwychwstanie" jest późnym, dojrzałym dziełem El Greca. Powstało, gdy artysta doprowadził do perfekcji swój oryginalny, niepowtarzalny styl. Charakteryzował się on ponadnaturalną oraz mistyczną atmosferą i w pełni odzwierciedlał cechy ówczesnej religijności hiszpańskiej. El Greco osiągał to przez specyficzne oświetlenie sceny światłem nie mającym naturalnego źródła, charakterystyczne wydłużenie postaci oraz rezygnację z malowania w tle czegokolwiek, co przypominałoby realne przedmioty lub krajobrazy.
Tłem postaci Chrystusa jest tylko świetlista mandorla (owalna poświata obejmująca całą postać) oraz romboidalny nimb wokół głowy, świadczący o pochodzeniu artysty z kręgu sztuki bizantyjskiej.
W niezwykle interesujący sposób artysta namalował sylwetkę Jezusa. Nogi Zbawiciela są wciąż ułożone w ten sposób, jakby były przybite do krzyża. Obraz ten koresponduje bowiem z innym obrazem pędzla El Greca, który był umieszczony obok.