sobota, 26 września 2009

saudade

nothing lasts forever...
nothing lasts forever but somethings end too soon.
now those fields of fascination are just dull and empty rooms...
nic nie trwa wiecznie, zwłaszcza stan szczęśliwości...
a świat się kurczy jak przekłuty balon.
zbudowano drugą, większą Wieżę Babel... i te płótna pełne nostalgicznych plam, coraz trudniej uciec, choć chce się wierzyć, że tam, za zakrętem coś jest...

nie boję się przyjaciół. przyjaciele mogą mnie tylko zdradzić.
nie boję się wrogów. wrogowie mogą mnie tylko zabić.
boję się ludzi obojętnych.
oni nie zdradzają ani nie zabijają,
ale to za ich milczącą zgodą dzieje się zdrada i zabijanie.
Bruno Jasieński - Zmowy Obojętnych 

piątek, 25 września 2009

pociąg powrotny


stało się. wakacje 2009 definitywnie się zakończyły... ostatni mój tegoroczny gość odleciał z kluczem żurawi ku ciepłym krajom a ja wracam do codzienności, do rutyny, do mojej Valkyrii. przyznać muszę jednak, że nie lubię powrotów, nie lubię pożegnań, nie lubię rozstań a z tym właśnie zawsze kojarzy mi się koniec wakacji. po za tym powroty bywają bolesne... :( i tak też jest tej jesieni. na osłodę mam jednak ciepły basen, saunę i te dobre, sympatyczne Twarze, które mnie powitały tu, na miejscu. oczywiście jest też kilka gigabajtów zdjęć na których utrwaliły się te miłe momenty. a za oknem już jesień, a może nawet zima - góry już się pokryły białą kołderką. tylko czekać jak śnieg spadnie też w dolinach :) a zima zapowiada się w tym roku długa i ciężka... Indianie już od trzech lat chrust na opał zbierają :) trzeba będzie wkrótce zmienić opony. w ubiegłym roku zmiany dokonałem już w pierwszej połowie października... ciekawe, kiedy w tym roku pojawią się na moich kołach kolce? jak tak dalej pójdzie, to może już nawet w przyszłym tygodniu. fiordy zachodnie już zasypało...
Cugowski, Stanisławska - Już nie ma dzikich plaż
poddaję się tej jesiennej nucie i pozwalam odpłynąć wyobraźni... choć...
Serce gryzie nostalgia, a dusze ścina lód
W radiu śpiewa Mahalia, swój czarny smętny blues
Hotel wolnych pokoi, w recepcji pająk śpi
W torby wkładam powoli, okruchy tamtych dni
Wsiadam w pociąg powrotny, ocieram jedną łzę
Ludzie są samotni, czy tego chcą czy nie
Patrzę w oczy jesieni, nad morzem stada chmur
Pejzaż mojej nadziei, umyka mi z pod kół
Już nie ma dzikich plaż,
Na których zbierałam bursztyny,
I gwarnej kafejki przy molo
Nie jedna znikła twarz
I wielu przegrało swą młodość...

ta smętna, jesienna nuta towarzyszy mi już od jakiegoś czasu...
i chyba cyklicznie powraca co roku, jak refren:
już nie ma dzikich plaż a ludzie są samotni...
i dobrze, że choć od czasu do czasu na niebie pojawia się tęcza, znak przymierza, lub obietnica lata, obietnica połączenia...

sobota, 12 września 2009

opowiadaj, mamy czas...

np. 5 godzin :)
dziękuje...

sobota, 5 września 2009

effatha


za oknem księżyc w pełni powoli otula swoim blaskiem fjord, ciemność narasta wokół a we mnie rodzą się myśli. nadchodzi więc czas aby zapalić świecę i poukładać to, co się zrodziło w mojej głowie. wybory, pytania graniczne, decyzje i rozdroża, czas szukania i tracenia, czas rodzenia i obumierania, noc, mój wspólnik, moja muza i kochanka... dziwne są te refleksje... takie mało ortodoksyjne ;) mało normatywne

TITI LIVI AB URBE CONDITA LIBER XXII, 39

RESISTES AUTEM, ADVERSUS FAMAM RUMORESQUE HOMINUM SI SATIS FIRMUS STETERIS, SI TE NEQUE COLLEGAE VANA GLORIA NEQUE TUA FALSA INFAMIA MOVERIT. VERITATEM LABORARE NIMIS SAEPE AIUNT, EXSTINGUI NUNQUAM. GLORIAM QUI SPREVERIT, VERAM HABEBIT. SINE TIMIDUM PRO CAUTO, TARDUM PRO CONSIDERATO, IMBELLEM PRO PERITO BELLI VOCENT. MALO TE SAPIENS HOSTIS METUAT QUAM STULTI CIVES LAUDENT.

co w tłumaczeniu może brzmieć mniej więcej tak:
oprzesz się więc zarówno pomówieniom jak i szemraniu ludzi, jeśli dość będziesz mocny, jeśli nie wzruszy cię ani próżna chwała kolegi (konsula), ani twoja własna fałszywa infamia. mówią, że prawda często musi się napracować, ale nigdy nie przepada. kto wzgardzi chwałą, zyska (chwałę) prawdziwą. niech nie biorą ostrożnego za lękliwego, rozważnego za spóźnialskiego, doświadczonego w wojnie za unikającego wojny. niech raczej boi się ciebie mądry wróg, niż wysławiają głupi współobywatele.

kto wzgardzi chwałą - zyska chwałę prawdziwą...
kto traci swoje życie - ten zyskuje życie wieczne...

zmieniają się konstelacje, odchodzą przełożeni, najsilniejsi odpadają z gry, nawet złote BMW też kiedyś odjedzie by zamienić się w kostkę złomu...
co więc TRWA?
dla mnie to już jest oczywiste...
znalazłem odpowiedź bardzo dawno temu...
i może właśnie dlatego jestem szczęśliwy...

piątek, 4 września 2009

two glasses of wine

przyszło w jednym z wakacyjnych maili. myślę, że warto przeczytać... całkiem mądra puenta...

When things in your life seem almost too much to handle, when 24 hours in a day are not enough, remember the mayonnaise jar and the 2 glasses of wine.

A professor stood before his philosophy class and had some items in front of him. When the class began, wordlessly, he picked up a very large and empty mayonnaise jar and proceeded to fill it with golf balls.

He then asked the students if the jar was full. They agreed that it was.

The professor then picked up a box of pebbles and poured them into the jar. He shook the jar lightly. The pebbles rolled into the open areas between the golf balls. He then asked the students again if the jar was full. They agreed it was.

The professor next picked up a box of sand and poured it into the jar. Of course, the sand filled up everything else He asked once more if the jar was full. The students responded with a unanimous "yes."

The professor then produced two glasses of wine from under the table and poured the entire contents into the jar, effectively filling the empty space between the sand. The students laughed.

"Now," said the professor, as the laughter subsided, "I want you to recognize that this jar represents your life. The golf balls are the important things; your family, your children, your health, your friends, and your favourite passions; things that if everything else was lost and only they remained, your life would still be full."

The pebbles are the other things that matter like your job, your house, and your car. The sand is everything else; the small stuff.

"If you put the sand into the jar first," he continued, "There is no room for the pebbles or the golf balls. The same goes for life. If you spend all your time and energy on the small stuff, you will never have room for the things that are important to you."

"Pay attention to the things that are critical to your happiness. Play with your children. Take time to get medical checkups. Take your partner out to dinner. Play another 18 holes. Do one more run down the ski slope. There will always be time to clean the house and fix the disposal. Take care of the golf balls first; the things that really matter.. Set your priorities. The rest is just sand."

One of the students raised her hand and inquired what the wine represented.

The professor smiled. "I'm glad you asked. It just goes to show you that no matter how full your life may seem, there's always room for a couple of glasses of wine with a friend."

czwartek, 3 września 2009

powroty


dobrze jest wrócić... ten sam pokój, ta sama góra z oknem i tylko mgła troszkę inna... ale mgła ma prawo być inną. ja też mam to samo prawo.
więc jestem, ale trochę inny ;) napełniony słońcem, wysmagany wiatrem i wymoczony w morskiej wodzie... idealny przepis na udane wakacje... aktywność w słońcu... lekarstwo na skołatane nerwy. czas też jakby złagodniał... powoli wiec wchodzę w moją codzienność... odchodzę od wakacji, luzu i przyjemnego ciepła słonecznego. choć w pamięci mam wciąż te wakacyjne spotkania z ludźmi, których widziałem po raz pierwszy na oczy jak i z moimi starymi kumplami... choć słowo kumpel w tym kontekście nie brzmi najlepiej... :) i pewno jeszcze czas jakiś będę trawił te wszystkie rozmowy i spotkania... aż przyjdzie dzień, kiedy zacznę organizować kolejne wakacje... takie koło życia... lewy szota luz, prawy szota fok wybieraj... a po chwili prawy luz, lewy wybieraj... i znów lewy luz - takie koło...