wtorek, 12 lutego 2013

jak bażanty co nigdy nie chodzą parami...

jak bażanty...
człowiek jest nieustannie w drodze między jedną a drugą połową.
“Jestem prochem” znaczy najpierw - zniszczeję i ślad po mnie zniknie na zawsze. To, co należy do ziemi, wróci do ziemi.
tracić i wciąż coś zyskiwać...
“Żywot nasz, jak łąka nieustannie przez nas samych ścinana, rośnie nam równocześnie za plecami aromatycznym, siennym stosem” - pisze Maria Pawlikowska-Jasnorzewska (a ja cytuję za: Maria Janion).
to tak, jakbyś żył i nie żył - jednocześnie... jakby Twoje życie należało do kogoś innego...
i ta tęsknota...
i to nieustanne poszukiwanie...
tracenie i zyskiwanie...
pakowanie i rozpakowywanie się gdzieś indziej...
jak namiot koczującego Nomada - dziś jest, jutro zostanie zwinięty a za kilka dni stanie w innym miejscu...

jak ślady na śniegu, które za chwilę zasypie wiatr...
Wszystkie te metafory życia. tak jak proch, który także jest metaforą. Pochylam głowę i słyszę: “Prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Myślę wtedy o śmierci i rozkładzie - jestem jeszcze na tej połowie prawdy.
Ale wiem, że to dopiero połowa.

pusta ściana, na której jeszcze chwilę temu wsiał obraz Selmy...
i nadzieja, że gdzieś jest inna ściana, w którą wkrótce wbiję gwóźdź, by zawiesić obraz z Selmą...
granica...
tu ciepło - tam zimno...
tu dźwięki muzyki - tam cisza nocy...
tu spokój - tam gwar życia i jego obowiązków..
tu migocze światło świecy, tam panuje ciemność...
tu ja - tam gdzieś Ona...

jak bażanty, co nigdy nie chodzą parami...

granica...