stało się. wakacje 2009 definitywnie się zakończyły... ostatni mój tegoroczny gość odleciał z kluczem żurawi ku ciepłym krajom a ja wracam do codzienności, do rutyny, do mojej Valkyrii. przyznać muszę jednak, że nie lubię powrotów, nie lubię pożegnań, nie lubię rozstań a z tym właśnie zawsze kojarzy mi się koniec wakacji. po za tym powroty bywają bolesne... :( i tak też jest tej jesieni. na osłodę mam jednak ciepły basen, saunę i te dobre, sympatyczne Twarze, które mnie powitały tu, na miejscu. oczywiście jest też kilka gigabajtów zdjęć na których utrwaliły się te miłe momenty. a za oknem już jesień, a może nawet zima - góry już się pokryły białą kołderką. tylko czekać jak śnieg spadnie też w dolinach :) a zima zapowiada się w tym roku długa i ciężka... Indianie już od trzech lat chrust na opał zbierają :) trzeba będzie wkrótce zmienić opony. w ubiegłym roku zmiany dokonałem już w pierwszej połowie października... ciekawe, kiedy w tym roku pojawią się na moich kołach kolce? jak tak dalej pójdzie, to może już nawet w przyszłym tygodniu. fiordy zachodnie już zasypało...
poddaję się tej jesiennej nucie i pozwalam odpłynąć wyobraźni... choć...
Serce gryzie nostalgia, a dusze ścina lód
W radiu śpiewa Mahalia, swój czarny smętny blues
Hotel wolnych pokoi, w recepcji pająk śpi
W torby wkładam powoli, okruchy tamtych dni
Wsiadam w pociąg powrotny, ocieram jedną łzę
Ludzie są samotni, czy tego chcą czy nie
Patrzę w oczy jesieni, nad morzem stada chmur
Pejzaż mojej nadziei, umyka mi z pod kół
Już nie ma dzikich plaż,
Na których zbierałam bursztyny,
I gwarnej kafejki przy molo
Nie jedna znikła twarz
I wielu przegrało swą młodość...
ta smętna, jesienna nuta towarzyszy mi już od jakiegoś czasu...
i chyba cyklicznie powraca co roku, jak refren:
już nie ma dzikich plaż a ludzie są samotni...
i dobrze, że choć od czasu do czasu na niebie pojawia się tęcza, znak przymierza, lub obietnica lata, obietnica połączenia...