piątek, 15 maja 2009

los Cię w drogę pchnął


jest na świecie kilka - doprawdy - zdumiewających zjawisk...
dzisiejsze dzieciaki strasznie się nudzą i robią wszystko, by jak najszybciej dorosnąć. pamiętam taki obrazek z Manchesteru sprzed kilku lat, kiedy to w pewien piątkowy wieczór przed jedną z restauracji zatrzymała się taka dłuuuuuuugaśna limuzyna, otworzyły się drzwi i moim zdumionym oczkom ukazał się szokujący widok - z limo wysiadła grupa kilku dziewczynek, jak na moje oko nie starszych niż 12, 13 lat i każda z nich w krzykliwym makeupie ubrana była w sukienkę mini, buty na wysokim obcasie z dużą ilością biżuterii. wyglądały jak.... lepiej nie pisać. dzieci, których ktoś pozbawił dzieciństwa... a jak już się jest tym dorosłym to się tęskni za dzieciństwem... taki paradoks. a dalej - wielu ludzi traci dziś zdrowie by zdobyć pieniądze, a potem ci sami ludzie tracą pieniądze by znów to zdrowie jakoś odzyskać... inny paradoks i kolejne zdumiewające zjawisko. wielu jest tak zajętych przyszłością, że całkowicie zaniedbują teraźniejszość i przez to nie żyją ani w teraźniejszości ani w przyszłości.

Przeczytałem dziś artykuł zamieszczony na Onecie o legendarnym Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie koło Warszawy. i mocno zastanowił mnie komentarz tam zmieszczony, że mianowicie "nie sposób, będąc w Skolimowie, opędzić się od przygnębiających myśli o starości i śmierci". przywołuję w mojej pamięci obraz mojego Dziadka, starego i zmęczonego ciężkim życiem człowieka. nigdy nie czułem się przygnębiony kiedy z Nim rozmawiałem, kiedy prowadziłem go do kościoła, kiedy razem co niedzielę jechaliśmy po obiedzie na cmentarz, by zapalić świecę na grobie Babci. to był taki rytuał, część życia. bo starość jest częścią życia. ale wielu ludzi dziś żyje tak, jakby nigdy nie mieli umierać, a potem umierają tak jakby nigdy naprawdę nie żyli. oczywiście, chcę jak najdłużej zachować sprawność ciała i - może jeszcze ważniejszą - sprawność umysłu. ale nie będzie to dla mnie zaskoczeniem kiedy moje ciało się zestarzeje i pomarszczy. jak już nie będę mógł robić tego, co mogłem robić kilka lat wcześniej. los nas w drogę pchnął i tak każdego dnia pielgrzymujemy przez doczesność ku wieczności. dziś tu, jutro tam. pytasz dokąd? serce zna drogę... pozostawić ciepły ślad na czyjejś dłoni...
teraz trwają te trzy... ale najważniejsza jest miłość.

wyszło nie bardzo wojowniczo, ale i wojownik musi znać swoje ograniczenia. prawdziwy wojownik wie, dlaczego walczy. prawdziwy wojownik zna cel. zdecydowanie nie jestem miłym chłopcem, mam dzikie serce. chce wybudować most nad najszerszą z rzek, toczę kolejną bitwę, przezywam przygody, chcę dopłynąć, tam, gdzie jeszcze nie byłem - np. Santorini ;) lub Wyspa Kormoranów i rzucić tam kotwicę na chwile przerwy, jest w moim sercu jakaś namiętność - uratować Piękną? ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz