niedziela, 10 kwietnia 2011

był taki rok. 2010 rok.

19 października 1986 r. na terytorium RPA rozbił się Tu-134 z prokomunistycznym prezydentem Mozambiku Samora Moisés Machel'em i innymi oficjelami na pokładzie (oprócz niego w samolocie znajdowały się 43 osoby, w tym kilkunastu ministrów i innych ważnych urzędników tego państwa). maszyna roztrzaskała się, odchyliwszy się wcześniej o 37 stopni od właściwego toru lotu, a piloci obniżali samolot, zachowując się tak, jakby nie mieli świadomości, na jakiej wysokości się znajdują. zignorowali też sygnał ostrzegawczy GWPS, który włączył się 32 sekundy przed upadkiem. katastrofa miała miejsce w górach Lebombo, 65 km na zachód od celu podróży. co ciekawe, wypadek ten, a właściwie - jak się później okazało - zamach, przeżyło dziewięcioro pasażerów oraz jeden członek załogi; śmierć jednak poniósł prezydent Machel wraz z ministrami i wysokimi przedstawicielami rządu Mozambiku.
po katastrofie południowoafrykańska policja zabrała wszystkie czarne skrzynki, odmawiając poddania ich niezależnemu badaniu. oficjalny raport przygotowany przez śledczych RPA do złudzenia przypominał ustalenia sowietów ws. katastrofy pod Smoleńskiem. jego tezy były następujące:
1) samolot prezydenta Mozambiku był w pełni sprawny,
2) wykluczono akt terroru lub sabotażu,
3) załoga nie przestrzegała procedur obowiązujących przy lądowaniu,
4) załoga zignorowała ostrzeżenia GWPS.
sowieci, którzy w katastrofie stracili wiernego sojusznika, gwałtownie oprotestowali raport komisji południowoafrykańskiej. oskarżyli władze RPA o zamach polegający na… zakłóceniu sygnału satelitarnego samolotu. wskazywały na to okoliczności wypadku, bardzo przypominające skądinąd to, co wydarzyło się 24 lata później, 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem.
po kilkunastu latach okazało się, że w tym akurat przypadku rację mieli komuniści. otóż w styczniu 2003 r. Hans Louw, były agent służb specjalnych rasistowskiego reżimu RPA, przyznał, że samolot został strącony wskutek celowego zakłócenia sygnału satelitarnego przez południowoafrykańskich agentów. dodał, że w wypadku niepowodzenia ataku maszyna miała zostać zestrzelona przez jedną z dwóch specjalnych ekip.

a teraz zagadka logiczna...
wskaż 10 szczegółów, którymi różnią się te dwa zdjęcia:





obie fotografie pokazują wraki samolotów Tupolew. pierwsze zdjęcie to wrak samolotu Tu-204 (100) rosyjskich linii Aviastar po katastrofie, jaka miała miejsce przy podejściu do lądowania dnia 22.03.2010 pod Moskwą w wyniku której samolot Tu-204 (100) został poważnie uszkodzony, ale wszyscy (!!!) wyszli z życiem - niektórzy z niewielkimi obrażeniami. w przeciwieństwie do kpt. pil. Protasiuka pilot samolotu linii Aviastar nie korygował prędkości schodzenia, lecz "posadził" maszynę bez świadomości, że zderza się z ziemią, z pełną prędkością pionową i poziomą. Kadłub pokazanego wyżej Tu-204 przełamał się, ale mimo to wszyscy przeżyli.

drugie zdjęcie to oczywiście szczątki rządowego Tu-154(M) który był samolotem o porównywalnej masie, ale mniejszym, bardziej kompaktowym, o mocniejszej konstrukcji. maszyna ta, w wyniku "błędu pilotów" po zetknięciu się z ziemią tuż przed płytą lotniska - czyli podchodząc do lądowania, czytaj: pełna świadomość i całkowita gotowość manewrowa załogi - dosłownie rozpadła się sama na drobne kawałki, rozrzucone w odległości 700 do 800 m i nikt z pasażerów ani członków załogi nie przeżył tego wydarzenia. mało tego, tylko 24 ciała z 96 można było normalnie zidentyfikować. i nie było też żadnej potężnej eksplozji w wyniku której mogłyby powstać takie zniszczenia...

czy ktoś o zdrowych zmysłach i posługując się zdroworozsądkową logiką nadal twierdzi, że to był tylko nieszczęśliwy wypadek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz