niedziela, 10 października 2010

wyprawa


poranek był chłodny. z mgły, która szczelnie otulała góry wyłoniła się grupa jeźdźców. żaden dźwięk nie zakłócał ciszy tego jesiennego poranka. grupa szybko opuściła ludzkie sadyby wspinając się wolno górską ścieżką. powietrze było rześkie i świeże a wypoczęte i dobrze wykarmione konie bez wysiłku pokonywały kolejne zakręty drogi opuszczając przyjazny i dobrze im znany fiord i jego nabrzeżne pastwiska, gdzie spędziły ostatnią noc. jeźdźcy uważnie obserwowali okolicę. nagle jeden z nich podniósł rękę wstrzymując konia i resztę towarzyszy. nie mówiąc nic wskazał na leżące na trawie i w skałach łuski. było ich kilka. tak, to znalezisko mogło być jakąś sugestią co do źródła nocnych hałasów...
jeźdźcy ruszyli.


mgła podnosiła się coraz wyżej odsłaniając kolejne szczyty. grupa poruszała się teraz dnem wąskiego kanionu. nagle pierwszy koń skręcił w lewo znikając za skałą. ścieżka znów zaczęła się wspinać. 'jak ona to robi?' pomyślał przez chwile. rzeczywiście, jadąca na szpicy dziewczyna z wielka precyzją prowadziła całą grupę, z sobie tylko wiadomym wyczuciem wyszukując kolejne ścieżki i przejścia między skałami. 'ona musi znać tę drogę na pamięć' przemknęła mu kolejna myśl. nie było jednak czasu na dłuższe rozważania, bo oto cała ekipa poruszała się teraz po szerokim płaskowyżu. konie z stępa przeszły w kłus. lubił to tempo. konie poruszały się szybciej ale zarazem bardzo łagodnie i delikatnie. rasa, jakiej właśnie dosiadał ma swój własny chód, zwany przez tubylców tölt.


zasadniczo wyróżnia się trzy chodu u konia, czyli stęp, kłus i galop/cwał. kuc islandzki ma ich jednak aż pięć! obok wspomnianych trzech wyróżnia się jeszcze właśnie tölt oraz skeið. tölt jest chodem bardzo wygodnym dla jeźdźca. osoba w siodle praktycznie nie odczuwa wstrząsów i nie trzeba anglezować. tölt nie jest jednak zlepkiem kłusa i galopu jak twierdzą niektórzy. jest to własny chód islandów. drugi rodzaj chodu jest nazywany inochodem. ten krok przypomina chód wielbłąda. w średnim tempie inochód nie jest zbyt wygodny dla jeźdźca, przyjemność zaczyna się odczuwać, gdy inochodem poruszamy się w tempie wyścigowym. prędkość może dochodzić do 48 km/h.


a nasi jeźdźcy? po kilku godzinach spędzonych w siodle, zatoczywszy duuuże koło, zatrzymali się znów nad brzegiem gościnnego fiordu Eyjafjörður, w pobliżu rybackiej osady Grenivik. a jesień tego roku była piękna...

2 komentarze:

  1. A mialo byc tak pieknie... Opowiesc jak z listy beletrystycznych bestsellerow... Ale niestety - po przylizeniu zdjecia widac dokladnie jezdzca z lewej. Pech chcial ze pare dni wczesniej widzialam go w toczku...twoim. Oczywiscie za malym...Duuuzo za malym. Od tej pory nic juz nie jest takie samo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiscie mialo byc: Twoim...Przez duze TE

    OdpowiedzUsuń