bo bywają różne... :)
są te długo oczekiwane, wytęsknione, zaskakujące, przyjemne, ale nie brak też trudnych, może krępujących, a nawet tych bolesnych...
generalnie nie lubię powrotów... bo nie lubię pożegnań... a z drugiej strony gdyby nie było pożegnań - nie było by też powitań... a powitania bardzo lubię. wiec każde pożegnanie jest też obietnicą powitania... każde pożegnanie, nawet to ostatnie tu na ziemi... choć tak naprawdę nikt z nas nie wie, które pożegnanie jest już tym ostatnim...
powrót w tym roku nie był akurat bardzo trudny... został skutecznie złagodzony odwiedzinami, które na czas jakiś jeszcze przedłużyły mi wakacje. a potem już wir codzienności... choć w tym kontekście słowo 'wir' jest z lekka wyolbrzymieniem... :)
okazuje się także, że musi być jeszcze jeden powrót - ten blogowy... i oto i on :) życie zewnętrzne mocno mnie pochłonęło. wyjazd za wyjazdem, podróż za podróżą, co spowodowało, że pożegnania i powitania zaczęły się zlewać w jedną całość i łączyć ze sobą, tworząc ciekawą, fascynującą wręcz mozaikę, której piękno doceniam dopiero teraz - z pewnej perspektywy czasu. a że tego ostatniego zjawiska mam sporo (jakieś 24 godziny każdej doby przez siedem dni w tygodniu) więc i refleksji jest sporo. a że ten mój towarzysz czas w miejscu nie stoi - więc i ja korzystając ze zdobytych uprzednio doświadczeń wybiegam już w przyszłość przygotowując się na wielu płaszczyznach do realizacji kolejnych projektów, które są nieco oddalone czasowo czyli wciąż przed mną.
ile tego daru czasu każdy z nas ma jeszcze przed sobą, tego nie wiemy. i może dobrze. taka wiedza tak naprawdę do niczego nie jest człowiekowi potrzebna. najważniejsza jest świadomość, że czas jest darem i że jest to dar z serii bardzo limitowanej ;) a więc pewnego dnia moje życie się wypełni i mój czas dobiegnie końca. zanim się to jednak stanie trzeba by te 'ziarenka' sekund zamieniające się z przyszłości w historię trzeba wypełniać doczesnością... a doczesność to wybory i ich konsekwencje. a jak konsekwencje to także ich nieodzowna towarzyszka czyli wierność. czas to spotkanie. sporo było tych spotkań w moim życiu, sporo był takich bardzo ciekawych spotkań w te wakacje. mam nadzieję, że te 'ziarenka' sekund wypełniłem dobrem. a jeśli tak się rzeczywiście stało to i powrót mniej boli...