wciąż łapię się na tym, że nie każde przejście jest Paschą. można przechodzić, biegać, skakać, jeździć na nartach, pomagać innym, kołysać się na linie, można dbać o płomień Paschału, robić wiele innych rzeczy i rozmijać się z Jezusem, pozostawiając Go samotnym i opuszczonym. przejść znaczy czasem - zatrzymać się.
„jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną?” - bez tego zatrzymania, mimo cudownych dekoracji, kwiatów, świec, kadzideł i straży, Jezus dalej samotny i opuszczony, jak obnażony ołtarz pośrodku wypełnionego tłumem kościoła.
swój obraz „Droga na Kalwarię” Pieter Bruegel ukończył w 1564 roku. w zaskakujący sposób pokazuje scenę upadku Jezusa pod ciężarem krzyża w drodze na Golgotę. szeroka panorama obejmuje niderlandzki pejzaż i tłum postaci ubranych w stroje właściwe dla czasów współczesnych Brueglowi, którzy zebrali się jak na widowisko przeznaczone ku rozrywce gawiedzi. kaźń Jezusa przypomina częste w XVI wieku egzekucje publiczne. po lewej stronie u góry obrazu widać miasto otoczone murami i drzewo z zielonymi liśćmi, symbolizujące życie, w prawym górnym rogu krąg gapiów wyglądających z dala jak stado kruków i pień z zawieszonym kołem, do którego przywiązywano skazańców – to drzewo oznacza śmierć.
nad całym pejzażem wznosi się góra z wybudowanym na niej młynem, który ma symbolizować Stwórcę przyglądającego się światu z wysoka. ciekawa myśl - Bóg jako młynarz, Pierwszy Poruszyciel, ten, który wszystko wprawa w ruch - ex motu... wielkie koła historii w tym Boskim młynie ziarna czasu zamieniają się w mąkę, z której powstanie chleb, pokarm Pielgrzyma zdążającego ku wieczności... a na pierwszym planie u dołu obrazu znajduje się bolejąca Maria, Maria Magdalena i św. Jan. gdzież więc jest Ten, który zmierza ku szczytowi Kalwarii?
Jezus znajduje się w centrum obrazu, lecz jest mało widoczny. niezwykłe odkrycie, uderzająca prawda...
dokładnie tak, jak w mojej codzienności. tyle się wkoło dzieje, życie toczy się wartkim strumieniem, tyle spraw do pozałatwiania, tyle planów do zrealizowania... a Jezus? no On tam gdzieś upada - niby w środku, niby najważniejszy - NIBY W CENTRUM, a jednak... taki mało widoczny. ten, który zwycięża szatana, pokonuje śmierć, daje życie, jest sensem mojej codzienności, a taki mało widoczny...
No bardzo ladny wpis... Aluzja do paschału bardzo subtelna acz czytelna :)
OdpowiedzUsuńA inspiracją tematu miał być "Młyn i Krzyż"?
tak, inspiracja jest produkcja pt.: "Młyn i Krzyż" - o czym można łatwo się przekonać kliknąwszy w link zawarty w poście. niemniej sam obraz, a właściwie jego myśl przewodnia, są poruszające, napełnione głębią treści i ciekawym spojrzeniem na otaczającą nasz rzeczywistość. a do tego ta ponadczasowość owego przesłania...
OdpowiedzUsuń