czwartek, 25 grudnia 2014

Kolęda u ł a ń s k a

"Szwadron stój!" Rotmistrz w górę podniósł rękę,
Zobaczyli na polanie stajenkę.
Prostą szopę, całą śniegiem otuloną.
Ale blaskiem gorejącym rozjarzoną.
"Do modlitwy!" Już komenda pada.
Wybiegł Józef, palce do ust przykłada...
Już, już mieli kolędę zawrzasnąć,
- Cyt, chłopaki - dopieruchno zasnął.
Od ust trąbki odjęli trębacze
Bo się zbudzi Dzieciątko i rozpłacze
Tylko Jasio się z szeregu odzywa:
- Gruchnąć by Mu z karabinów na wiwat!…
Lecz pan wachmistrz brew zmarszczył - Ja ci gruchnę!
Kogo straszyć chcesz - Najświętszą Matuchnę?
Więc się tylko każdy w siodle wyprostował,
A pan rotmistrz Stajenkę salutował ...
Potem w ciszy, pluton za plutonem,
W prawo patrz, Jezuskowi  - z fasonem,
Przejechali, w noc, kędy im droga,
Koń nie parsknął, nie zadźwięczała ostroga.
Obudziło się Dziecię, zapytało:
- Wojsko piękne tu Matuś, jechało?
- Śniłeś, Synku. Ci chłopcy i te konie
Są już w Twoim niebieskim garnizonie,
Już niewielu się po ziemi kołacze,
- Jakże to tak? - pyta Jezus i płacze.
- Ach, w Katyniu głowa tego rotmistrza
W krwawym piachu oczodoły wytrzeszcza.
- A porucznik ten młody smagłolicy,
Przez Gestapo zamęczony w piwnicy.
- A ci zgrabni dwaj podchorążowie,
Na powstańczym legli Mokotowie.
- A ten wachmistrz - także już umarły,
W tajdze tyfusowe wszy go zżarły.
- A Jasio, co Ci chciał narobić huku,
Na minie wyleciał w Tobruku.
Rozpłakało się Dzieciątko na serio
Z żalu za tą polską kawalerią,
Co po waszej pasterze kolędzie,
Gdy takiego wojska już nie będzie...

Janusz Minkiewicz